Toruń – Bydgoszcz, maraton z mistrzami …
Maraton Wioślarski Toruń – Bydgoszcz jest to inicjatywa zawodników – weteranów wioślarstwa, nazywanych w Polsce – Masters, a przede wszystkim sympatyków dyscypliny. Pomysł pojawił się po jednym z treningów toruńskich pasjonatów wioślarstwa, jakich udało się w roku 2017 zrzeszyć w AZS Toruń. Jak wspomina Maciej Karczewski – „Od lat widzieliśmy podczas Wielkiej Wioślarskiej w Bydgoszczy , zawsze elegancką , uzbrojoną w białe koszule, muchy i oczywiście cylindry ósemkę dżentelmenów z Bydgoszczy. Pojawiły się więc pomysły na wspólne starty z chłopakami z zaprzyjaźnionej Bydgoszczy. (…)po kolejnym treningu, padł pomysł – popłyńmy ósemkami do Bydgoszczy! (…) zadzwoniłem do Waldka Maliny (Waldemar Malinowski) z Bydzi (skrócona, nieformalna nazwa miasta Bydgoszcz – przyp. red.), pytając co on na to. No wiesz, super pomysł odpowiedział, poczekaj podpytam chłopaków. Po mniej więcej 20 minutach, oba zaprzyjaźnione wioślarskie miasta postanowiły, że pomysł jest zacny i płyniemy w maju z Torunia do Bydgoszczy ! Szybko z Darkiem (Dariusz Nowakowski) i Majesiem (Marek Majewski) zerknęliśmy w telefon na trasę z przystani w Toruniu na tor w Brdyujściu, wyszło nam ok. 42 km. No Panowie, to mamy prawdziwy maraton – Maraton Wioślarski Toruń-Bydgoszcz!”. Jak Panowie wymyślili, tak zrobili. W taki sposób w maju 2018 r. po raz pierwszy wypłynęli z Torunia w stronę Bydgoszczy. W tamtej chwili nikt nie myślał o tym, że impreza nabierze takiego rozmachu, nie było komitetu organizacyjnego, był pomysł i chęci. Pomysłodawcy pierwszego Maratonu poprosili o pomoc w przygotowaniach i tak w sposób naturalny zawiązał się komitet organizacyjny: Maciej Karczewski, Piotr Winczura, Darek Nowakowski i Ola Kopczyńska po stronie Torunia oraz Waldek Malinowski, Ania Tataruch, Kasia Staszak i Agata Kuklińska z Bydgoszczy.
O tym, że takie wydarzenie ma miejsce dowiedziałam się od koleżanki – Katarzyny Staszak, która spytała czy pomogę przy grillu, bo ósemki przypłyną, ludzie będą głodni i dobrze żeby jedzenie czekało na nich a nie na odwrót. Wymyśliłyśmy żeby urządzić im powitanie na Ziemi Bydgoskiej, żeby docenić trud i zrobić niespodziankę na przekór krążącym opiniom o konflikcie obu miast. A jak się wita gości? Chlebem i solą oczywiście! Na szybko zorganizowałyśmy niezbędne akcesoria i wyszło rewelacyjnie. Cztery osady składające się z wioślarzy z Bydgoszczy i Torunia wspierani przez kolegów z Włocławka i Łukasza Pawłowskiego na skiffie, pokonali Wisłą po raz pierwszy 42 km trasy między Toruniem i Bydgoszczą.
Blisko startu, jak to zwykle bywa (maj to miesiąc komunii) wypadło nam ze składu parę osób, i wtedy „na szybko” pomogli nam koledzy z Włocławka – chyba trzy osoby, które spontanicznie zgodziły się z nami popłynąć. I oto w zupełnie naturalny sposób, Maraton miał już „na pokładzie” trzecie kujawsko-pomorskie wioślarskie miasto, wspomina Maciej Karczewski. Ponieważ dzięki mojej wieloletniej przyjaźni, a za zgodą wszystkich płynących, udało się namówić na przyjazd na ten weekend do Torunia specjalnego gościa. Był to Thomas Greiner, złoty medalista olimpijski na czwórce ze sternikiem z Seulu 1988 r., który jest także aktywnym Mastersem i tak jak ja międzynarodowym sędzią wioślarskim. Thomas przyjechał do Torunia motocyklem już we czwartek, w piątek zorganizowaliśmy z myślą o nim, wspólnie z marką Oakley event wioślarski na Starówce. Kiedy okazało się że z Włocławka przyjechała jedna osoba za dużo, Pawłoś (Łukasz Pawłowski), zniknął na chwilkę w hangarze, po czym wrócił z niego z „Małgosią” jego własną i pilnie odrestaurowaną jedynką i zakomunikował, że on w takim razie popłynie do Bydgoszczy na skiffie, bo zawsze o tym marzył, a lepszej okazji i asekuracji niż cztery ósemki, to już pewnie nie będzie. Tak więc oprócz czterech ósemek, na linii startu pojawiła się także jedynka ze srebrnym medalistą z Pekinu ! Start w oku kamer i aparatów fotograficznych lokalnych mediów i gazet przeprowadził Prezydent Torunia, który pojawił się także na pomostach i osobiście życzył każdej osadzie powodzenia i dobrych regat. Wszystko wydawało się być spontaniczne. Organizacja sprzętu, rozpoznanie trasy, śluzowanie, Brdyujście w remoncie, poczęstunek, ale jednocześnie dawało się wyczuć, że na tym się nie skończy, że to nie będzie jednorazowa akcja i faktycznie. Sport – Integracja – Przyjaźń , niby nieco patetycznie, ale tak to zaczęło wyglądać. Jak to często przy takich organizacjach bywa nie obyło się bez problemów. Do tej pory „wąskim gardłem” nastręczającym najwięcej emocji jest proces śluzowania, gdzie bezpiecznie możemy jednorazowo prześluzować 7 osad. Każde kolejne śluzowanie to dodatkowy czas oczekiwania dla osad po tak długim dystansie. Jak relacjonuje Wojciech Urbanowski jedno ze śluzowań „(…) zaczął padać deszcz, dodatkowo śluzowy nas olał i szlakowy Marcin zaczął już szukać możliwości przejścia przez śluzę na pieszo. Jak już byliśmy gotowi do podniesienia łódek z wody, śluzowy się „ulitował” i stwierdził, że jednak śluzę nam otworzy. Śluzowanie dostarcza pewnych wrażeń, ale w tym przypadku zacierały się z powodu skrajnego przemoczenia i co za tym idzie wrażenia dokuczliwego zimna, bo przy śluzie straciliśmy moknąc w bezruchu około godziny.” W trakcie pierwszych maratonów podejmowane były próby forsowania śluzy na inne sposoby , jednak zawsze ostatecznie w sposób tradycyjny. Różnie bywało, różne wymogi były stawiane uczestnikom, czasami mniej, czasami bardziej problematyczne. Zwykle dotyczyły ograniczenia liczby osad, w VI Maratonie konieczne było dostarczenie kapoków i liny do cumowania łodzi. Co jest niezmienne – ten etap maratonu budzi najwięcej emocji i mimo wszystko po czasie się z tego śmiejemy. Maraton z biegiem czasu zaczął wzbudzać spore zainteresowanie Mastersów z innych wioślarskich ośrodków. Postanowiliśmy zrobić z tego imprezę cykliczną. Uczestników przybywa, sympatyków również. Liczba osad zwiększyła się trzykrotnie. W ubiegłym roku lista startowa zawierała 14 osad. Na chwilę obecną nie planujemy zmiany formatu, zwiększenia liczby uczestników, angażowania innych łodzi niż ósemki. Jako organizatorzy znamy swoje możliwości – najważniejsze jest bezpieczeństwo.
W zamyśle nie jest to wyścig, raczej spływ. Inicjatywa polega na tym, aby wspólnie przepłynąć dystans, tak żeby osady miały w sobie wsparcie i asekurację. Wśród uczestników są grupy doświadczone, ale też i tacy, którzy od niedawna pasjonują się wioślarstwem. Stąd zapis w regulaminie że co ok. 10 km robimy postój. Trzeba dać szansę na odpoczynek, uzupełnienie lub oddanie płynów, ale też pozwolić mniej doświadczonym osadom na dogonienie silniejszych i utrzymanie szyku. Bezpieczeństwo uczestników jest najważniejsze, a Wisła chwilami jest nieprzewidywalna. Jest to też dobry moment na uwiecznienie wspomnień. „W tym roku w Maratonie Bydgoszcz – Toruń brałam udział pierwszy raz. Przy okazji maratonu pierwszy raz przesiedziałam tyle na łódce. Było to bardzo ciekawe doświadczenie, mimo lekko bolących nóg po tylu godzinach „jazdy”. Z pewnością dużym wyzwaniem dla mnie, jako sterniczki było nie wpłynięcie na rzeczne łachy. Podczas całego maratonu nie raz, nie dwa osądy wysiadały z łodzi na środku Wisły czego my woleliśmy uniknąć. Sama trasa o dziwo zleciała dość szybko, najbardziej dłużyła się śluza. Staliśmy dość mocno ściśnięci z osadą Torunia, do tego stopnia, że wiosła nasze leżały na ich łodzi i na odwrót. Mimo wszystko wydaje mi się, że to właśnie śluzę zapamiętałam najbardziej, bo przecież nie każdy wioślarz ma okazję śluzować się łódką wioślarska. Jeśli będę miała taką możliwość chętnie posteruję następną osadę mojego klubu na maratonie w przyszłym roku!” – Julia Wiśniewska, sterniczka osady Lotto Bydgostii. Kolejne edycje sprawiły, że Maraton stał się imprezą międzynarodową, w której do tej pory brali udział zawodnicy z Niemiec, Austrii, Ukrainy i Polski. W roku olimpijskim 2021, udało się nam zaprosić na Kujawy i Pomorze ósemkę medalistów olimpijskich, a Maraton uświetnili swoimi osobami tak wielcy wioślarze jak Thomas Lange, Thomas Greiner, Marek Kolbowicz, Kajetan Broniewski, Paweł Rańda, Łukasz Pawłowski (który pierwszy maraton pokonał na skifie), Wojciech Gutorski, Daniel Trojanowski, Piotr Bujnarowski i wielu innych multimedalistów. W tym roku płynęła z nami ósemka klubowa BRC Berlin, którą już po raz drugi poprowadzi Karsten Finger srebrny medalista z IO w Barcelonie.
A tak udział w maratonie opisuje Jorg Hahne (BRC Berlin): „Nasze uśmiechy spowodowało to, że kilka osad pływając „od brzegu do brzegu” nadrabia sporo trasy, niektóre źle sterowane wpływały na wysepki piasku, trudno widocznego dla sterników. Utworzona z byłych kolarzy osada, która startowała na nabytej niedawno, starej drewnianej łodzi, wpłynęła na taką wysepkę ze spora prędkością i niektórzy powpadali do wody. A potem wypychali łódź z piasku, jak turyści auto z zaspy podczas urlopu narciarskiego. Powoli i my zaczęliśmy się obawiać, czy nas nie spotka podobny los.
Powoli także my zaczęliśmy odczuwać, że nasze ciała nie są już najmłodsze i czekaliśmy na śluzę. Tu okazało się, że można przepływać tylko na siedem łodzi, a każdy wioślarz musi mieć kamizelkę ratunkową. Organizatorzy musieli przygotować kamizelki dla siedmiu osad, potem w śluzie je łączono cumami. No cóż, bezpieczeństwo jest najważniejsze. Po wypłynięciu z niej, czekał na nas idealnie oznaczony systemem Albano tor regatowy, gdzie ci, którzy chcieli mogli jeszcze rozegrać wyścig na 500 metrów. My oczywiście chcieliśmy, i po komendzie Attention – Go wystartowaliśmy. Mimo, że wpłynęliśmy szybko w kilka bojek, nikomu z nas to zbyt nie przeszkadzało, bo głównym celem regat była frajda i radość, szybko opanowaliśmy rytm, kierunek i wygraliśmy nasz wyścig z przewagą jednej długości łodzi. Mimo nie najlepszej organizacji w śluzie, po dobrym wyścigu na krótkim dystansie, zadowoleni dobiliśmy do pomostów. Tu otrzymaliśmy znowu kupony na posiłki i piwo, a w namiocie biesiadnym, przy ławkach i stołach, spędziliśmy wspaniały czas, dużo rozmawiając z niezwykle gościnnymi wioślarzami, wymieniając wrażenia z maratonu, zawierając nowe znajomości.”
Każda edycja to dla nas wyzwanie. Każdy rok zaskakuje nas w inny sposób. Do tej pory zorganizowaliśmy sześć edycji. Każda miała swoje mocne i słabsze strony. Przeciwności nie brakowało – dwa lata pandemii, różnego rodzaju ograniczenia, obawy, a jak już wszystko zaczęło wychodzić na prostą to plany pokrzyżowała pogoda. Jednego dnia bawiliśmy się na powitalnym grillowaniu w Toruniu, a następnego dnia deszcz, wiatr, fale. Piąta edycja miała być wyjątkowa i taka była, ale nie w sposób, jaki planowaliśmy. W związku z pogarszającymi się warunkami pogodowymi nie otrzymaliśmy zgody na spływ. Padło pytanie co teraz. Zaczęła się burza mózgów, decyzje musiały zapadać szybko. Dzięki świetnej organizacji Piotra Winczury i Waldka Malinowskiego udało się przetransportować uczestników do Bydgoszczy, współpraca i determinacja były widoczne na każdym kroku. Wyjątkowy Maraton ograniczył się do startów osad na dystansie 500 m na Brdyujściu. Jednak mimo to nie poddaliśmy się. Postanowiliśmy sobie za punkt honoru wynagrodzić uczestnikom w następnej edycji tę niedogodność. Chyba wszyscy wtedy modliliśmy się o pogodę i żeby już nic takiego się nie wydarzyło i faktycznie poskutkowało. Szósta edycja odbyła się już w tradycyjnej formie.
W tym roku już wiemy, że nie będzie tak samo jak do tej pory. Nikt z nas się nie spodziewał, że kolejna edycja, do której się przygotowujemy będzie inna niż poprzednie. Inna bo odszedł jeden z nas, Piotr Winczura. Wyjątkowy człowiek, pełen pasji i pozytywnej energii. Był częścią Maratonu od samego początku. Kilka edycji jako wioślarz, kilka jako koordynator i niezastąpiony logistyk. Bardzo nam go brakuje. Zawsze uśmiechnięty, pełen ciepła, tryskający humorem, a jednocześnie potrafiący podejmować szybki i rozsądne decyzje, świetny negocjator. Zawsze wywiązujący się ze swoich zobowiązań na 150 %. Mamy nadzieję, że patrząc na nasz Maraton z góry, będzie naszym opiekunem pogodowym, aby rok 2022 już się nie powtórzył. Jedno się nie zmieni – bułka z karkówką, zawsze będzie na Niego czekać.
Planujemy już kolejną edycję Maratonu – dla nas to nie tylko wyzwanie, ale i dobra zabawa. Jesteśmy zżytym środowiskiem, chcemy pokazać, że współpracując można osiągnąć więcej, że sport zbliża ludzi, że mimo różnic możemy stworzyć wspólnie coś wyjątkowego. Maraton i wielkie zaangażowanie ludzi z Bydgoszczy i Torunia powinny być także elementem dydaktycznym dla naszych młodych adeptów wioślarstwa, dla zawodników, pokazujemy jak ważne są dla polskich wioseł kluby naszego regionu, że razem zawsze jest łatwiej. Maraton to nie tylko zawodnicy, sympatycy, organizatorzy. Otrzymujemy wsparcie od Urzędów Miasta Torunia i Bydgoszczy, od Urzędu Marszałkowskiego, ale też przede wszystkim od sponsorów. Dla urozmaicenia okresu oczekiwania organizujemy konkursy. W ubiegłych latach można było wygrać zestawy kawy Miko Coffee® i okulary przeciwsłoneczne od Optometria Karczewski®. Bawimy się razem z uczestnikami organizując oficjalne losowania. Część sponsorów jest z nami od początku, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni, bo ostatnie lata nie są łatwe. Ale również my staramy się pomagać. Zorganizowaliśmy licytację unikatowej lajkry z autografami medalistów i uczestników Igrzysk olimpijskich, której całkowity dochód został przeznaczony na operację i rehabilitację Zosi Łowickiej. Kolejna już edycja Maratonu odbywała się równolegle z Akademickimi Mistrzostwami Polski. Dzięki uprzejmości organizatora Akademickiego Związku Sportowego mieliśmy możliwość przeprowadzenia wyścigów ósemek na dystansie 500 m na torze Brdyujście w przerwie zawodów. Podsumowaliśmy VI edycję i zaczynamy przygotowania do następnej, która odbywać się będzie w roku olimpijskim. Nie chcemy przechodzić koło tego faktu obojętnie dlatego będziemy chcieli uatrakcyjnić Maraton udziałem olimpijczyków z wielu krajów. Niesamowite jak inicjatywa grupy ludzi przeistoczyła się w tak duże wydarzenie. W pierwszej edycji uczestniczyły 4 osady i skiff, w kolejnej 6, a w chwili obecnej jesteśmy zmuszeni ograniczać udział do 14 osad i zasady „kto pierwszy, ten lepszy”. Stałymi ekipami biorącymi udział są oczywiście osady z Torunia i Bydgoszczy, reprezentujące poszczególne kluby, ale niezmiennie od kilku lat są z nami wioślarze z Krakowa, Warszawy, Włocławka, Poznania, Berlina a ostatnio z Opola. Niesamowite uczucie być częścią tego wydarzenia.
Autor – Kuklińska Agata.
Zdjęcia z archiwum organizatora i SM.