Piotr Łojszczyk: W świecie Mastersów …

Piotr, lat 50 dla większości – „Mały”, zawodnik Warszawskiego klubu AZS.
Czołowy zawodnik świata Mastersów. Osoba barwna i jedyna w swoim  rodzaju. Warta poznania za pasję do sportu, za osiągnięcia na arenach  masters. Poproszony, zgodził się opowiedzieć o emocjach z zawodów krajowych i międzynarodowych na których odnosi znaczące sukcesy, Panie, Panowie oto aktualny Mistrz Polski Masters 2023 w wioślarstwie halowym.

Wioślarstwo to sport dla każdego, ale nie każdy w nim zostaje. Swoją przygodę z tą dyscypliną zacząłem w roku 1988 jako młodzik. W latach 89 – 92 moim Klubem był PTW PŁOCK, wtedy chyba najmocniejszy i najbardziej liczny Klub. Do dziś jestem dumny, że mogłem być częścią rocznika 73 i pod wodzą Trenera Grzegorza Stellaka. 25 lat przerwy … wróciłem, tak wróciłem, myślę w pięknym stylu. Uczestnictwo w regatach to jak rozmowa o pracę, być albo nie być, dajesz z siebie wszystko. Stres, obawy, adrenalina, skupienie i to „coś” co musisz poczuć, uprawiając ten sport.

Jako Masters startowałem w różnej rangi regatach, począwszy od organizowanych w Polsce (liga amatorska, półmaraton poznański, mistrzostwa Polski) kończąc na Mistrzostwach Europy czy Mistrzostwach Świata. Każde mają dla mnie, taką samą rangę i takie samo znaczenie do każdych przygotowuje się w stu dwudziestu procentach. „Żądza krwi”, rywalizacja jest zawsze taka sama, każdy chce wygrać jako pierwszy przeciąć linię mety i wreszcie na koniec każdy chce cieszyć się sukcesem swoim czy swoich przeciwników. Pierwsze regaty, jakie pamiętam po długoletniej przerwie to Mistrzostwa Europy w Monachium 2018 rok. Startowałem na skiffie i czwórce podwójnej. Pamiętam, jakie wrażenie wywarła na mnie organizacja zawodów, przepiękny tor i tłum zawodników. Pełen profesjonalizm godny zawodów rangi mistrzowskiej. Wynikiem swoich poczynań nie byłem zachwycony, ale opuszczając to miejsce, wiedziałem że chcę więcej, mogę więcej.

Zaczął się kolejny 2019 rok. Dobrze przepracowana zima i pierwszy sprawdzian, Mistrzostwa Polski ergometrze wioślarskim. Brązowy medal i ja szczęśliwy. Sezon zaczął się całkiem dobrze „w drodze” do wielkich zawodów, MŚ Velence Węgry. HEAT NR 6, MENS C 1X, REACE 3155, prościej – bieg nr 6, mężczyźni kategoria C (45-49 lat), jedynka wioślarska (SKIF), wyścig nr 3155. Mistrzostwa Świata na węgierskim jeziorze Velence rozpoczęły się dla mnie najlepiej. Zająłem trzecie miejsce i niedosyt, wygrywa zawodnik z Holandii, jestem tak po ludzku na siebie wkurzony, bo nie tak to miało wyglądać. Szybki reset głowy, jutro znów start i szansa na wygraną. Dzień drugi i pełno wioślarskiej „rodziny” ubranej w różne trykoty wioślarskie tzw. „śpiochy” określające klubową, krajową przynależność. Wszyscy szczęśliwi, uśmiechnięci każdy każdego pozdrawia. Kiwa głową, wita się i to jest NIESAMOWITE, NIEBYWAŁE, FASCYNUJĄCE. Przedstartowe maksymalne skupienie, heat 8, mens B (kategoria młodsza 30-44), 1x, race 4032. Płyniesz na start i rozglądasz się kto jeszcze, kto jest z tobą w biegu. Wpływasz na swój tor 6 (nie jest najlepszy). Wszystkie myśli precz, nic nie jest ważne, masz robić swoje i dać z siebie wszystko albo więcej. Start a w głowie jedno … bez błędu, bez błędu, nic nie widzisz, wiosła w wodę i przeciągnięcie, następne, kolejne. Wiesz, że prowadzisz, zostało 200 m nie oddam tego, ciężki oddech plus świadomość, że masz to. Wygrywasz, a rywale podnoszą rękę w geście podziękowania. Jeszcze dopłynąć do pomostu. Wychodzisz z łodzi i widzisz Go, jak niosą, zakładają na szyję. Mój tylko mój, nagroda za ciężką pracę, wysiłek i wolę walki. Złoty medal Mistrzostw Świata, uczucie nie do opisania.

Duma, szczęście, łzy, uśmiech, endorfin miliony. Wiesz już, że pierwszy jest ważny, ale kolejne będą ważniejsze i bardziej pożądane. W 2020 r. na świecie panowała pandemia i nie odbywały się żadne większe imprezy. Mimo to człowiek czeka i robi swoje. Kiedy w 2021 r. pojawiła się nadzieja na Mistrzostwa Europy w Słowenii, wiedziałem że tam pojadę walczyć, cieszyć się ze startami. Zobaczyć znajome twarze tak dawno niewidzianych ludzi wioseł. Równie mocno jak ja spragnionych startów. Zwieńczeniem wyjazdu do słoweńskiego Bled było zdobycie srebrnego medalu na skiffie. Wreszcie nadszedł 2022 rok, sezon zaczynamy Mistrzostwami Polski na ergometrze wioślarskim. Wicemistrzostwo, srebrny medal. Świetnie zaczyna się sezon startów na wodzie w czerwcu Mistrzostwa Europy i znów Bled z tą różnicą, że zostałem mistrzem Europy. Zdobywam upragniony złoty medal. Najważniejsza impreza jest jednak przede mną.

Mistrzostwa Świata we francuskim Libourne, malownicza miejscowość w południowo – zachodniej części kraju. Począwszy od zgłoszeń do wyścigów, które należy dokonać dużo wcześniej po całą logistykę. Zaplanowanie wyjazdu, zbieranie ekipy, pakowanie łodzi, wreszcie trasa 2200 km. z zestawem auto + przyczepa, na której jest sprzęt o dużej wartości materialnej i emocjonalnej. Moja łódź prywatna i łodzie powierzone, odpowiedzialność ogromna. Francuski tor nie był dla mnie łaskawy, starty na skiffie nie poszły tak jak chciałem. Odpowiednio miejsce drugie i trzecie. Będąc na miejscu zapadła decyzja o starcie czwórki podwójnej tzw. Mix (dwie kobiety, dwóch mężczyzn). Na łodzi w kolejności od szlakowego: W. Urbanowski, L. Szczepaniak, P. Łojszczyk i A. Ogińska. Pierwszy raz w tym składzie, nigdy razem nie trenowaliśmy. Start wykonany prawie idealnie i prowadzimy, każdy z nas skupiony na robocie. Okrzyki dziewczyn – spokój, kierunek, prowadzimy. Połowa dystansu, jazda pod kontrolą, wygrywamy. Znów to uczucie, które smakuje najlepiej. Pomost zwycięzców i ZŁOTO, jesteśmy wszyscy szczęśliwi. Oklaski kibiców, gratulacje to równie piękna nagroda.

Stan, w jaki wchodzi organizm w tym momencie, nie jest do opisania. To trzeba przeżyć, być uczestnikiem, częścią tej społeczności. Bez względu na miejsce, czas i odległość. Wioślarstwo jak inne dyscypliny wytrzymałościowe wymaga pracy, ciężkiej pracy. Kiedy jesteś w torze, kiedy stajesz do wyścigu i to uczucie, które ci towarzysz bez względu na to wygrasz czy nie. Spotkania z ludźmi, rywalizacja, kibice wszystko to wpływa na to, jak bardzo jesteś szczęśliwy jak bardzo chcesz być między nimi. Barwy klubowe to honor, lecz gdy zakładasz barwy narodowe z orłem na piersi, to duma jest jeszcze większa. Przecież reprezentujesz swój kraj Polskę, niema tu żadnej przesady czy nadęcia. Jestem dumny z tego, że jestem wioślarzem. Jestem dumny, że na poziomie Masters uprawiają ten sport ludzie w różnym wieku. Przed trzydziestką i nierzadko setką!!! Wiesz co … i póki zdrowie pozwoli, będę w tym uczestniczyć z niekłamanym poczuciem spełnienia i radości. Wiek, popularny pesel to tylko cyfry. Masz tyle lat na ile się czujesz, wszystko w twoich rękach. Rób, co kochasz. Pokazuj innym, że można być szczęśliwym, mimo że nie zawsze wygrywasz.
Po prostu „ZARAŻAJ SPORTEM”.