Opowiem Wam historię. Historię o ludziach, chorobie, zwątpieniu, powstaniu „z kolan”, wreszcie o przyjaźni, znaczeniu tej przyjaźni w momencie, kiedy życie mówi „sprawdzam”. Rzecz się dzieje w Poznańskim środowisku wioślarskim. Klub KS Posnania. Życie sportowe klubu, zawodników biegnie swoim rytmem i tempem. Mastersi jak co rok ruszają na podbój torów regatowych Europy i świata. Generalnie, dzieje się. Jedyna próba, na jaką wystawiani są dorośli wioślarze to ta sportowa, torowa. Harmonię zaburza stan zdrowia Gerarda, zaczyna odczuwać dolegliwości lewej nogi … ale od początku.
Dwaj przyjaciele, kumple z osady, praktycznie od dzieciaka, Gerard Bednarek, nasz główny bohater i powód tej opowieści oraz Paweł Szczepaniak, który był tam, gdzie miał być w czasie, kiedy był potrzebny. Bo dobry kumpel, przyjaciel jest zawsze obok, zawsze. Chłopaki poznali się „sto” lat temu. Jeszcze dziecięciem będąc w 1986 r. trafiają do poznańskiej Posnanii. Ze względu na zbliżoną kategorię wiekową, trener Waldemar Urbanek, posadził ich w dwójce podwójnej, na której to rozpoczęli przygotowania do Olimpiady Młodzieży. Efektem rok później trzecie miejsce w finale B. Pierwszy poważny sukces nadszedł w 1990 r. na czwórce podwójnej wagi lekkiej, panowie zdobywają złoty medal Mistrzostw Polski. Później dynamika sportowa jakby się osłabiła, przerwy w treningach, ale jeszcze udało się na dwójce podwójnej wagi lekkiej w 1994 r. wystartować w finale A na MP. Jako już dorośli ludzie, są związani ze sportem cały czas. Paweł troszkę wiosłuje, Gerard zaś biega maratony, zalicza kolejne starty w triathlonie. Nadchodzi rok 2010, Paweł jak to mówi Gerard, skutecznie namówił go to powrotu na łódkę, do wspólnego pływania. Pierwszy start jako Masters ma miejsce w 2011 r. na poznańskich światowych regatach. Można powiedzieć, osada wróciła na swoje tory. Gerard i Paweł mówią jednak, że tak naprawdę ich przygoda z mastersami zaczęła się w 2014 roku. Chęć budowania polskiej mocy masters spowodowała, że zaproponowali współpracę dwóm młodszym kolegom Rafałowi Marciniakowi i Grzegorzowi Otockiemu. World Rowing Master Regatta – Ballarad, Australia, rozwiązał się „worek” z medalami. Dwa złota na czwórkach w dwóch kategoriach wiekowych, złoto srebro na deblu w dwóch kategoriach wiekowych i złoto Pawła w jedynce. To były udane zawody na tyle, że chłopaki poczuli wiatr w skrzydłach. 2015 – World Rowing Master Regatta – Hazewinkel, Belgia, 1 miejsce 4xC – Paweł Szczepaniak, Przemysław Mieszkowski, Dariusz Stefanowski, Gerard Bednarek, 1 miejsce 4xC Mix – Paweł Szczepaniak, Gerard Bednarek, Larysa Szczepaniak, Agnieszka Urbanek. 2016 – World Rowing Master Regatta – Kopenhaga, Dania. 1 miejsce 1xC Paweł Szczepaniak; 2 miejsce 1xC Gerard Bednarek; 1 miejsce 2xB Paweł Szczepaniak , Gerard Bednarek; 1 miejsce 4xC Paweł Szczepaniak , Gerard Bednarek, Dariusz Stefanowski, Sławomir Czerwiński; 1 miejsce 4xD Paweł Szczepaniak , Gerard Bednarek, Dariusz Stefanowski, Helmut Longinus; 1 miejsce 2xC mix Gerard Bednarek, Larysa Szczepaniak; 1 miejsce 2xC mix Paweł Szczepaniak, Agnieszka Urbanek; 1 miejsce 4xC mix Paweł Szczepaniak , Gerard Bednarek, Larysa Szczepaniak, Agnieszka Urbanek. 2017 – World Rowing Master Regatta – Bled, Słowenia. 1 miejsce 1xC Paweł Szczepaniak; 1 miejsce 1xC Gerard Bednarek; 1 miejsce 2xB Gerard Bednarek, Grzegorz Otocki; 1 miejsce 2xC Paweł Szczepaniak , Gerard Bednarek; 1 miejsce 2xD Paweł Szczepaniak , Helmut Longinus; 2 miejsce 4xB Otocki Grzegorz, Gerard Bednarek, Paweł Szczepaniak, Rafał Łuczak; 1 miejsce 2xC mix Paweł Szczepaniak, Larysa Szczepaniak; 2 miejsce 2xC mix Gerard Bednarek, Agnieszka Urbanek; 1 miejsce 4xC mix Paweł Szczepaniak , Gerard Bednarek, Larysa Szczepaniak, Grażyna Kanoniczak. Tu był sportowy pełen sukces, wygrane na 1x, wygrane na 2x w dwóch kategoriach, pierwsze miejsce w 4x mix.
Panowie jednak najmilej wspominają zawody w Stanach Zjednoczonych. Zarówno pod względem medalowym, ale i organizacyjnym. 2018 – World Rowing Masters Regatta, Sarasota, USA 27-30.09.2018 r. Grad medali, nie chcą wszystkich wymieniać, więc wspominają tylko o tych najcenniejszych: 4xD Paweł Szczepaniak, Gerard Bednarek, Andrzej Marcinkowski, Helmut Longinus; 2xC Paweł Szczepaniak, Gerard Bednarek; 1xC Gerard Bednarek i Paweł Szczepaniak; 1xA Gerard Bednarek Dominik Michalski; 2xE Paweł Szczepaniak Helmut Longinus. Sami tak wspominają: „Były to najlepsze zawody dla nas pod każdym względem. Szczyt formy i bardzo dobra organizacja wyjazdu. Pojechało nas wtedy 10 osób i każdy zdobył przynajmniej 1 złoty medal. Polonia w USA zrobiła dla nas specjalną imprezę, w której byliśmy głównym punktem programu. Trzeba pamiętać, że starty, sukcesy nie były najważniejsze. Najważniejsza była dobra zabawa, chęć wyjazdu, poznania innego miejsca na ziemi. Jak przy okazji coś się udało fajnego zrobić to była wartość dodana, a nie główna sama w sobie. Śmiało mogę powiedzieć, nasze wszystkie wyjazdy były jednymi z najlepszych naszych pomysłów, jakie sobie mogliśmy wymarzyć i zrealizować”.
Na paśmie sukcesów, sportowej bajce w realu, zaczyna cieniem się kłaść rzeczywistości. Zdrowie Gerarda w bardzo poważny sposób odcina Go od wioseł, od sportu w ogóle. Paweł tak to pamięta: „Pierwsze bóle i narzekania Gerarda rozpoczęły się w 2019 roku, pierwsza diagnoza to rwa kulszowa, bo bolał go pośladek i noga. Były też krótkie przerwy w objawach. Dopiero w 2021 roku podczas regat Euro Masters Regatta w Bled nastąpiła kulminacja bólu i objawów. Bolała go cała lewa noga. Stopa najbardziej. Wystartował z nami jeszcze 02.10.2021 roku podczas Mistrzostw Poznania, ale w jednej konkurencji. Chciał się poważnie zająć leczeniem. Dalej już było tylko gorzej. Spotykaliśmy się kilkakrotnie i za każdym razem mówił nam o innej diagnozie. W grudniu trafia do szpitala, 23.12.21 r. przeszedł skomplikowaną operację, przeszczep tętnicy. Operacja się nie powiodła i w konsekwencji 07.01.2022 r. amputowano mu nogę poniżej kolana. Przez jakiś czas było niebezpieczeństwo, że będą amputować dalej. Było ryzyko, że opuchlizna i niedotlenienie tkanek spowoduje obumarcie dalszej części nogi. Na szczęście ryzyko minęło i w lutym rozpoczęła się akcja pomocy dla Gerarda w celu sfinansowania protez. Nasze środowisko bardzo licznie przyłączyło się do tej akcji. To była dla nas wielka sprawa. Gerard szybko chciał wrócić do normalności. Pierwszą protezę dostał w kwietniu. Ale już w lutym zaczął przyjeżdżać na przystań Posnanii w celu rehabilitacji i treningu siłowego. Szybko usiadł na ergometr. Pierwsze zawody dla Gerarda to Ergo Duathlon, 12 03. 2022 roku. Jeszcze nie miał protezy, a wystartował na ergometrze w sztafecie ze mną i zawodniczką Posnanii. Było 12 sztafet, wśród nich my z Gerardem, zajęliśmy przedostatnie miejsce, ale rezultat nie był ważny. Dla każdego było jasne, że Gerard wraca, ale mieliśmy też świadomość, że łatwa droga to nie będzie. Przez cały sezon 2022 Gerard wahał się z podjęciem decyzji czy trenować, bardzo chciał wsiąść na łódkę, ale po ludzku się bał. Pierwszy raz usiadł ze mną na debla w marcu tego samego roku, zresztą po wielu namowach. Od razu poczuł, że będzie wiosłował i startował. Wracając jeszcze do początku, widzieliśmy co się z Gerardem dzieje. Że ten rysujący się stan fizyczny ma ogromny wpływ na jego stan psychiczny. Decyzja medyczna o amputacji była szokiem dla naszego całego środowiska. Była tak trudna do zaakceptowania, była też dużym zaskoczeniem”.
Wspomnienia Pawła są jakby proste i zrozumiałe dla czytelnika. Duże emocje pojawiają się w opowieści Gerarda. Zacytuję słowo w słowo, co mi opowiedział. Was zaś proszę o dystans i dużą dawkę empatii. „Mieliśmy swoje dwa, trzy lata takiego apogeum wiosłowania w mastersach. Później troszkę spadku było, ale takiego zdrowotnego. Może troszkę przesilenia, ale też coś nam udawało się osiągnąć na zawodach większej czy mniejszej rangi. Później u mnie zaczęły się problemy zdrowotne. Seria nietrafionych diagnoz. Cała masa wizyt u lekarzy, wszelkich specjalności. Różnych badań, wizyt na SOR-ze związanych z moim narastającym bólem. Po wszystkich przypadkach związanych z moim cierpieniu wylądowałem w szpitalu. Diagnozę tak naprawdę postawiłem sobie sam, jakby to nie brzmiało. Lekarze zupełnie nie wiedzieli, co mi jest, szli w różnych kierunkach, badali pod różnym kątem. Niestety zakończyło się to amputacją, mimo próby ratowania podudzia, gdzie tętnice już zakrzepły. Stało się, to był dla mnie kompletny dramat. Nie trzeba chyba opowiadać, czym jest taka strata, nie tylko z punktu widzenia fizycznego, ale i psychicznego. Mówi się w zdrowym ciele, zdrowy duch, u mnie nie było ani jednego, ani drugiego. W moim życiu przewróciło się wszystko do góry nogami. Nastąpiło „trzęsienie ziemi”. Kompletnie nie wiedziałem co ze mną będzie, czy się pozbieram do kupy, czy ktoś mi pomoże się pozbierać. Czy będę w stanie wrócić do pełnego funkcjonowania. Pierwsze tygodnie były mega ciężkie. Łącznie z gojeniem się wszystkich ran po amputacyjnych, z podejściem lekarzy, dla mnie były to nieprawdopodobne rzeczy. Początkowo bałem się wszystkiego, bałem się nawet wrócić do domu. Straciłem wiarę, że fizycznie coś będę mógł robić, wiosłowanie stało się jakąś abstrakcją. Natomiast dzięki pomocy przyjaciół, pomocy Pawła, miałem możliwość w klubowej siłowni spokojnego powrotu do sportu. Wtedy, kiedy byłem „poskładany” kompletnie. Przychodziłem o kulach, koledzy mastersi zaczęli mi pomagać robić drobną, lekką siłownię. Przychodziłem dwa razy w tygodniu, powoli zaczynałem nabierać pewności, przechodząc kolejne etapy fizyczne i psychiczne. W końcu doszło do tego, że po półtora roku Paweł zaproponował mi udział w zawodach majowych, długodystansowych. Było to dla mnie trochę szokiem, bo ledwo nauczyłem się kuśtykać na protezie a tu takie wyzwanie, ale jestem Pawłowi bardzo wdzięczny, bo to był doskonały pomysł. Nie to, że miałem wizję wziąć na plecy jedynkę, to jeszcze Paweł powiedział, że jeśli chcę wystartować, to muszę sobie sam popłynąć w górę rzeki na start. Pamiętam, byłem bardzo po wszystkim zadowolony, popłynąłem osiem kilometrów pod prąd i z powrotem. Na Warcie, po półtora roku, na jednej nodze. Dało mi to mówiąc wprost-kopa. Pokazałem sobie, dzięki Pawłowi, że mogę wsiąść na łódkę. Gdzieś tam dopłynąć, po swojemu, swoim „nowym” tempem. Oczywiście inną techniką z innym podjazdem, bez takiego wyjścia z nóg, innym przeciągnięciem przez wodę, ale mogę popłynąć. Wsiąść do łodzi z pomocą przyjaciół, mogę to zrobić. Tak zaczął się powrót. Paweł jeszcze podjął decyzję, która mnie wtedy zaskoczyła, będzie ze mną startował. To jest niesamowite, że startuje ze mną, osobą z niepełnosprawnością na zawodach. Dał mi przeogromną pomoc duchową i fizyczną”. „Chciałbym jakoś zamknąć temat. Mojej choroby, tego, co we mnie siedzi, tej zadry i żalu. Ten cały szereg nietrafionych diagnoz, chodzenia do lekarzy specjalistów, chirurgów, fachowców od stopy, neurologów. Zastanawia mnie dlaczego, jak można było nie dostrzec tak prostego schorzenia, a niosącego takie konsekwencje. Usłyszałem nawet opinię jednego z ortopedów poznańskich, że niestety specjaliści taką przypadłość jak ja miałem na samym początku, wykluczają. Idą w innych kierunkach niż trzeba. Myślę sobie, że chyba tak jest, lekarze zakładają cały szereg innych opcji, ale nie tę. Po czasie, po zebraniu doświadczenia, poznaniu ludzi z tą przypadłością, a dalej amputacjami w każdym przypadku medycyna chodziła w złych kierunkach, jakby wypychała tę możliwość. Podejrzewano mnie o wszystko tylko nie o to, co trzeba. Powiem, co się zadziało w moim przypadku. Nastąpił zator na tętnicach, nie wiadomo na jakiej wysokości w dół od kolana. Żaden specjalista nie był w stanie odpowiedzieć, kiedy to nastąpiło i jak szybko to postępowało. W ogóle nie był nikt w stanie powiedzieć, jakie były tego przyczyny. Teorii co doprowadziło do tego stanu rzeczy, nasłuchałem się bardzo dużo. Nawet nie chce mi się teraz na ten temat myśleć i tego rozważać. Natomiast mam wielki żal do całego systemu, gdzie podejrzewano u mnie np. stopę cukrzycową, wykonałem masę różnych badań w tym kierunku. Znaczy, dwa tygodnie straty czasu. USG stopy, czy inne czynności zabierające czas, a nie dające oczekiwanego efektu. Ciągle mam wielki żal i nie mogę się z tym uporać. Uważam, że mój przypadek jest jakimś ostrzeżeniem. Lekarze mówią, żeby słuchać się specjalistów, a nie grzebać po internecie, nie myśleć samemu. Powiem może przewrotnie, trzeba trochę jednak myśleć samodzielnie, brać swoje sprawy w swoje ręce. Warto czasem sięgnąć do internetu, poszukać, pogooglać. Nigdy nie poprzestawać dociekać, co może być. Nawet nie ufać czasem lekarzom w to, co mówią. Brzmi dziwnie ? Dla mnie nie. Iść do drugiego, trzeciego, czwartego. Czytać, szukać gdzie się da. Czy to jest mój przekaz? Tak, jeśli coś się dzieje w organizmie, pamiętaj, żeby ekstremalnie na różnych frontach dociekać. To twoje ciało”.
Dostaliście przekaz dwóch bliskich sobie przez znajomość osób. Jeden klub, jedna dyscyplina, jedna społeczność. Klub zawsze starał się i stara, dbać o swoich zawodników. Raz jest ich więcej, raz troszkę mniej, ale zawsze są zespołem. Paradoksalne w tym wszystkim jest to, że przypadek Gerarda wyrwał ludzi z jakiegoś może nie marazmu, ale stagnacji sportowo bytowej. Nagle wszyscy się poruszyli, odnaleźli w miejscach, w których powinni być w odniesieniu to nieszczęścia Gerarda. Chcieli nieść pomoc i robili, robią to. Chociaż ten przypadek pod względem mentalnym łatwy nie był. To nie jest tak, że Gerard na wszystko się zgadzał, początki nie były takie kolorowe i wymagały dużego uporu, empatii i starań braci sportowej. Wspominają, umówił się i nie przyszedł, innym razem znów coś zawalił. Wiadome już teraz jest, że wtedy był na innym psychicznym etapie, jak sam mówi- zwyczajnie się bał wsiąść na łódkę. Brak wiary w siebie był dominujący. Paweł też wspomina, że obiecał sobie znaleźć złoty środek. Nie będzie odpuszczał, ale też nie będzie przeginał w drugą stronę zdając sobie sprawę z kruchości materii, w której się porusza. Ważne jest, że Panowie wrócili w jednej osadzie na wodę i robią to, co zawsze robić chcieli. Czy poszaleją jeszcze medalowo ? Wszystko, ale to wszystko jest otwarte. Najważniejsze zawody życia finiszują, może nawet już ukończyli pełnym sukcesem. Bo jeśli ludzie rozumieją się na wodzie, to w innych sytuacjach rozumieją się jeszcze lepiej. Gerard też powiedział ważną rzecz, że nie jest jego celem udowadnianie czegoś sobie, czy powrót do poprzednich możliwości sportowych, wie że to nie będzie możliwe. Chce robić to, co pół życia robił, chce kontynuować swoją pasję. Zdaje sobie sprawę z pomocy, jaką otrzymał i jest wdzięczny. Pracuje z protetykiem nad protezą idealną pod względem techniki wiosłowania, by mieć optymalne warunki. Proteza ta jednak powoduje, że jest postawa mocno niestabilna i bez pomocy przy przygotowaniach do treningu byłoby bardzo ciężko. Chcę znów cieszyć się sportem, wyjazdami, czasem posprzeczać się z kumplami, chce to wszystko czuć jak kiedyś. Mówi, że po treningach jakże często zapomina o tym, co wycierpiał, o bólach fantomowych, czasem nawet o braku nogi. Ten powrót do walki w torze tak działa. Popatrzmy, co się wydarzyło w roku 2023, Panowie jadą do RPA na Mistrzostwa Świata Masters, a Paweł mówi – „Do RPA pojechaliśmy czteroosobową grupą Gerard, Dalia Łuczak, Rafał Łuczak i ja, było więcej chętnych, ale ze względu na duże koszty reszta się nie zdecydowała. Prawdopodobnie Gerard też by się nie zdecydował, ale wziąłem na siebie część jego wydatków (piękny gest zdaniem redakcji). Wystartowaliśmy z Gerardem na jedynkach kat. D – Gerard był 4 w swoim biegu, a ja drugi. W dwójkach kat D Ja z Gerardem byliśmy na drugim miejscu. (była szansa na pierwsze). W dwójkach kategorii E – pierwsze miejsce Paweł Szczepaniak i Helmut Longinus. To był nasz najlepszy start. Z Helmutem wygrywaliśmy już w Bled i w czwórkach w Kopenhadze znamy się dobrze. On nas lubi i bardzo chętnie z nami wiosłuje. Zajęliśmy też trzecie miejsce w 4xC w składzie Paweł Szczepaniak, Rafał Łuczak, Gerard Bednarek i Helmut Longinus. Bardzo ładny występ zaliczyła nasza dwójka, 2xA mix była trzecia. Jechała w składzie Dalia i Rafał Łuczak to duży progres w stosunku do startu w Libourne w 2022 roku”.
Panowie, a my Wam życzy dobrych wspomnień, kilometrów na wodzie, zdrowia i mnóstwa satysfakcji. O Waszą przyjaźń jesteśmy spokojni. Losie odpuść, a ty życie daj teraz, co masz najcenniejszego tym ludziom.
Z „ostatniej chwili” – Gerard w grupie zawodników z niepełnosprawnością po raz pierwszy w życiu wystartował w MP 2024 na ergometrze wioślarskim. Kategoria 1xPR3-PI M i drugie miejsce. Cyt. „Powiem tak, było bardzo ciężko, ale organizacja super i w przyszłym roku chciałbym również wystartować. Drugie miejsce, jestem bardzo zadowolony”. Redakcja przypomina, że zawodnicy płyną dystans 2000 m.
Tekst opracował Marek Wejs, wykorzystując wypowiedzi Gerarda Bednarka i Pawła Szczepaniaka.
Zdjęcia przekazane przez Paweł Szczepaniak