Na przestrzeni lat, wioślarstwo wypracowało sobie rangę jednej z najbardziej prestiżowych dyscyplin. Może nawet przez wzgląd na tradycje jest jednym z grupy tzw. sportów elitarnych. Czy ten „gorset” historii zbytnio nie usztywnia i blokuje rozwoju dyscypliny pod względem widowiskowości ? To teraz nie jest istotą tego materiału. Zwracamy tylko uwagę na tę stronę „medalu” ze względu na brata wioseł tzn. ergometr wioślarski. Zapytacie pewnie, co ma ergometr do tradycji i gorsetu? Teoretycznie nic nie ma, chociaż w skład wioślarskiej rodziny wdarł się przebojem i jest jej częścią. Sezon wodny mamy w pełni, ale chcemy odnieść się do Mistrzostw Świata na ergometrze wioślarskim. MŚ które w swej formule 2000 i 500 metrów były niezmienne. Dla zbudowania większego zainteresowania współzawodnictwem World Rowing wprowadza dodatkowo kompletnie nowatorską formułę zawodów. W roku 2024 w czeskiej Pradze a rok wcześniej w kanadyjskim Toronto pojawia się World Rowing Versa Challenge. Nieprawdopodobnie wyczerpujące współzawodnictwo podzielone na pięć etapów i trwające dwa dni. Versa testuje umiejętności wioślarzy halowym pod różnym kontem. Wyłania w sposób bezwzględny najwszechstronniejszego zawodnika na świecie. Uczestnicy wystawieni są na nowe i nieznane formaty konkurencji. Muszą być przygotowani na różnego rodzaju wyzwania. Zawodnicy mogą, ale nie muszą być wcześniej informowani o zasadach i sposobie wyłaniania wygranego w poszczególnych konkurencjach. Muszą dopasować siebie i swoje umiejętności to potrzeby chwili. Bezapelacyjnie Versa zawiera elementy niepewności i zmienności co czyni zawody ciekawymi w każdym momencie ich trwania. Przykładowo próba „Beep”, zawodnicy startują w ośmiu rundach, panowie 1150 m i panie 950 m w określonym bloku czasowym. Każdy kolejny blok jest krótszy od poprzedniego, pierwszy trwa 5min40sek ostatni 3min20sek. Im szybciej wioślarz osiągnie dystans w danym bloku, tym ma więcej czasu na odpoczynek. Wygrywa ta osoba, która uzyskała łączny najlepszy czas potrzebny do przepłynięcia wszystkich ośmiu prób. Lub tzw. „Moc i tempo” próba trwa 20 min co minutę następuje zmiana tempa na mniejsze lub większe. Występuje tu element zaskoczenia dla wioślarza. Na wynik składa się synchronizacja tempa z czasem plus przepłynięta odległość w danym czasie. Są również kary za braki synchronizacji. Ciekawa i bezwzględna jest „Piramida sprintu” rozgrywana w systemie pucharowym. Pary zaczynają od 200 m by finałowa dwójka kończyła na dystansie 800 m Tak jak pierwsze cztery zadania zawodnicy mogą znać, nie muszą, ale mogą, tak piąty bieg finałowy i jego zasady jest tajemnicą do chwili startu, co wymaga kompletnego skupienia i mówiąc kolokwialnie zgrania głowy z ciałem.
Teoretycznie do Versa Challenge może podejść każdy chętny, zakładając, że przejdzie sito eliminacji światowych. Znaczy chcieć może każdy, ale do rywalizacji staną najlepsi z najlepszych. Dwanaście Pań i tyleż samo Panów. Dziesięć z eliminacji i po dwie z tzw. dziką kartą. Poza tym, że są to bardzo ciekawe w formule zmagania wyłaniające „halowca” wszechstronnego to mamy w tej elitarnej grupie polski mocny punkt. Maciej Zawojski zawodnik i szkoleniowiec warszawskiego Stowarzyszenia Olimpijskiego „Wygrywamy”. Wcześniej reprezentujący barwy AZS-AWF Warszawa. Maciej kolejny raz wywalczył miejsce na podium, zdobywając brązowy krążek. Wielkie osiągnięcie tego zawodnika, który porusza się na wioślarskich „scenach” w top przedziale zarówno w torze, jak i w wioślarstwie morskim czy wreszcie ergometrze. Wszechstronność godna podziwu. Osoba przyjazna i lubiana przez swoje otoczenie. Wśród uczestników jest jeszcze jedna postać nietuzinkowa. Dwukrotny zwycięzca zmagań fiński ergo mocarz Joel Naukkarinen. Autor paru rekordów świata. O kilka słów związanych z Versa mieliśmy przyjemność i możliwość poprosić obu Panów.
JOEL NAUKKARINEN
Jak uważasz, co Versa Challenge wnosi do Mistrzostw Świata w Wioślarstwie na Ergometrze?
Versa Challenge to nowy i bardzo ekscytujący format wyścigu. Nieznane dystanse lub wyzwania oraz ich różnorodność sprawią, że są one interesujące dla zawodników i publiczności. Nie pamiętam, kiedy byłem tak podekscytowany wyścigiem na ergometrze, choć często jestem uczestnikiem różnych zawodów. Widzę Versa Challenge jako wielki krok naprzód, krok w kierunku by ergometr był czymś więcej niż tylko przyrządem treningowym przygotowującym do startów na wodzie. Wioślarstwo na ergometrze pozwala na zastosowanie wielu innych formatów współzawodnictwa. Myślę, że po raz pierwszy możliwości te są wykorzystywane na najwyższym poziomie. Dzięki temu wioślarstwo na ergometrze może przyciągać również inne grupy społeczne poza społecznością wioślarzy wodnych.
Czego oczekiwałeś, czego spodziewałeś się na Versa Challenge?
Miałem nadzieję zobaczyć bardzo różnorodne i wymagające wyścigi. Coś bardzo krótkiego i eksplozywnego, a także bardzo długiego i wyczerpującego oprócz wyzwań, które wymagają bardziej tradycyjnych zdolności fizjologicznych do osiągnięcia wyników w wioślarstwie. Miałem nadzieję na wiele nieoczekiwanych rodzajów zadań. Spełnione nadzieje.
Jak oceniasz kwalifikacje? Jakie są Twoje mocne strony jako zawodnika?
Kwalifikacje nie były takie proste, jak mogło się wydawać. Były one bezpośrednio po długim sezonie na wodzie zarówno w wioślarstwie przybrzeżnym, jak i torowym. Prawie w ogóle nie trenowałem na ergometrze przez ostatnie 7 miesięcy. Poza tym zachorowałem przed okresem kwalifikacyjnym, a moje próby kwalifikacyjne były pierwszymi ciężkimi próbami po chorobie. Miały być one tylko treningowymi próbami przed prawdziwymi próbami, ale zdecydowałem się je wcześnie przesłać, aby zmusić innych biorących udział w kwalifikacjach do pokazania swojego poziomu. Zakładałem, że będę musiał je poprawić później, w końcowym okresie kwalifikacji. Wyszło jednak tak, że ostatecznie byłem pierwszym, który się zakwalifikował. Dystanse między 2 000 a 10 000 są prawdopodobnie najtrudniejsze dla mnie. Przez ostatnie lata najbardziej pracowałem nad nimi właśnie, ponieważ tego potrzebowałem do wioślarstwa na wodzie. Jestem dość dynamiczny i silny więc łatwiej mi radzić sobie na krótkich dystansach sprinterskich. Daję sobie radę również dobrze na bardzo długich dystansach ze względu na moją stronę psychiczną i doświadczenie treningowe. W życiu startowałem na różnych dystansach, brałem udział w kilku ultra maratonach oraz w rekordzie świata na dystansie 100 km na ergometrze, osiągając średnią prędkość 1:49,8.
Brałeś udział w poprzednich Mistrzostwach Świata na ergometrze wioślarskim na klasycznych dystansach. Jak uważasz, czy Versa jest porównywalne z klasyką?
Brałem udział w Mistrzostwach Świata wioślarstwa na ergometrze już kilka lat. W 2022 roku ustanowiłem mój rekord życiowy na 2 000 m – 5:46,1. Wystarczyło to na brązowy medal. Łącznie zdobyłem kilka medali na Mistrzostwach Świata i Mistrzostwach Europy w różnym kolorze, ale brakowało mi indywidualnego złotego krążka, o którym szczerze mówiąc, marzyłem. Startowałem także na 500m kilka razy oraz w sztafecie drużynowej, czy wyścigu gdzie nie dystans a czas był wyzwaniem, znaczy start na jedną godzinę. Było to w 2021 roku. Mam także doświadczenie w wielokrotnym starcie na jednych zawodach. Przełożyło się to korzystnie na start w Versa. W 2021 roku najpierw startowałem w drużynie męskiej i wygraliśmy, potem zrobiłem 500m (1:14,2 – brąz), później zaś wyścig na godzinę (srebro) i sztafetę mieszanych (złoto). Potem byłoby 2 000 m, na które uzyskałem kwalifikacje, ale musiałem się wycofać po tak wyczerpującym „rozgrzaniu” w ostatnich dniach. Żadnego z tych dystansów nie faworyzuję, ale radzę sobie całkiem nieźle na każdym. Versa Challenge to coś, na co naprawdę czekałem.
Które zdarzenie pozostawiło w twej pamięci szczególny ślad, to z 2023 roku czy tegoroczne?
Pierwsza edycja zeszłego roku. Wszystko było nowe i niepewne. Był to mój pierwszy indywidualny tytuł mistrza świata. Spełniały się marzenia.
Czy obawiałeś się któregokolwiek z rywali w 2024 roku?
Po pobiciu kilku rekordów świata i osiągnięciu mojego najlepszego dotychczasowego poziomu byłem bardzo pewny siebie przed wyścigiem. Taka jest prawda.
Jak przygotowywałeś się do czegoś takiego jak Versa Challenge w porównaniu z tradycyjnym ściganiem na ergometrze? Jak wyglądał Twój typowy tydzień treningowy?
We wrześniu i październiku miałem dużo wyjazdów. Uczestniczyłem w obozie wysokościowym przez 9 tygodni, gdzie trenowałem 20-30 godzin tygodniowo. To był prawdopodobnie najbardziej wyczerpujący program treningowy w mojej karierze, ale zadziałał i poradziłem sobie dobrze. Dwa razy w tygodniu robiłem maraton, jako trening poranny, a po nim jeszcze 4-godzinną sesję wieczorną. Ostatnio również pracowałem nad moimi zdolnościami siłowymi i szybkościowymi. Później było to bardziej intensywne i mniej objętościowe. Czułem, że moja forma wzrastała.
Pamiętasz swoje pierwsze treningi na maszynie Concept2 co myślałeś na początku, pamiętasz, jak się potem czułeś?
Moje pierwsze spotkanie z Concept2 miało miejsce w 2009 r. kiedy będąc w licealnej drużynie wioślarskiej wziąłem udział w ich treningu, a po sesji na wodzie kilku chłopaków chciało się ścigać na ergometrze na 500m. Pierwsi się ścigali, a potem zapytali, czy ktoś chce spróbować. Wyszedłem i zrobiłem próbę. Po pierwszych 100 metrach spadłem z siedzenia, ale wróciłem po krótkiej przerwie i zrobiłem wynik 1:30. Był to najszybszy czas tego dnia, a moi koledzy zachęcali, żebym zaczął więcej trenować. Tak było.
Jaka była Twoja sportowa przeszłość przed wioślarstwem?
Treningi rozpocząłem, gdy miałem 13 lat. Zacząłem podnosić ciężary na naszej farmie, a potem zbudowaliśmy własną siłownię w jednej z szop wspólnie z moimi czterema braćmi. Sami spawaliśmy różnego rodzaju sprzęt. Naprawdę lubiłem to, a trenowaliśmy wtenczas codziennie. Potem zacząłem uprawiać boks w wieku 15 lat, kilka lat później odkryłem, że jestem o wiele lepszy w wioślarstwie i postawiłem na ten sport. Mimo że bardziej podobała mi się adrenalina związana z walkami. Teraz będąc także lekarzem i neurobiologiem, uważam, że to był bardzo dobry wybór z każdego punktu widzenia.
MACIEJ ZAWOJSKI
Tradycyjnie, skąd się wzięło wioślarstwo? Kariera klubowa, pierwsi trenerzy, osiągnięcia.
Trafiłem do wioślarstwa dzięki mojej Mamie, która w czasach swojej młodości była zawodniczką Skry Warszawa, jej kariera dosyć szybko się skończyła z powodów zdrowotnych, ale słabość do wioślarstwa pozostała. Rozpoczynając naukę w 4 klasie szkoły podstawowej, można było wybrać profil klasy, do której chciało się uczęszczać. Wybór mógł być tylko jeden – klasa sportowa o profilu wioślarskim – i tak to się zaczęło. Na początku był tylko rozszerzony WF w wymiarze 10 godzin tygodniowo (lepsza rzecz nie mogła mnie spotkać), do łódki wsiadłem dopiero w wakacje pomiędzy 5 a 6 klasą na obozie wioślarskim organizowanym przez mój pierwszy klub MOS 2 Warszawa. W MOS 2 Warszawa pracowałem pod okiem wielu trenerów i z każdym mam związane różne wspomnienia. Zabawa w wioślarstwo kiełkowała pod okiem Pani trener Izabelli Rabong, która świetnie łączyła zabawę w sport z nauką wioślarstwa. Po paru latach (bodajże 3-4) zaliczyłem przeskok z zabawy na naprawdę solidne (jak na tamten czas) treningi za sprawą Pani Izabeli Olędzkiej, do dziś pamiętam, jak już nie mogłem wysiedzieć na basenie wioślarskim i odliczałem minuty do końca treningu, bo już wszystko mnie bolało. Pod jej okiem zaliczyłem również pierwsze starty na jedynce, na Wiśle. Później trafiłem pod skrzydła Jacka Rylskiego, gdzie mogłem trenować w otoczeniu starszych kolegów, co dodatkowo napędzało do pracy. W pierwszym roku juniorów na obozie przed Mistrzostwami Polski dołączyłem do grupy trenera Jacka Suchockiego, gdzie miałem możliwość pływać z Jackiem Sawickim i to właśnie z nim zdobyłem wtedy pierwszym medal Mistrzostw Polski, 2 miejsce w kategorii dwójek podwójnych. Po przejściu trenera Rylskiego na emeryturę przejął mnie Paweł Jarosiński, dzięki jego zaangażowaniu i zakwalifikowałem się na pierwsze zgrupowania Reprezentacji Polski. Kończąc liceum i starty juniorskie przeniosłem się do AZS AWF Warszawa, gdzie przez lata współpracowałem z trenerem Adamem Skwarskim. W treningach i przygotowaniach pomagał również trener Jarosław Szymczyk. Z początkiem 2024 przeniosłem się do klubu Stowarzyszenie Olimpijskie Wygrywamy, którego powstanie zainicjowała moja żona Agnieszka Kobus – Zawojska. Klub ma siedzibę w Porcie Czerniakowskim na terenie wspaniałego terenu Przystań Warszawa. Teraz będę kontynuować swoją karierę wioślarską „na swoim”.
Czy jest to kariera spokojna, płynna czy były jakieś wzloty, chwile słabości? Jeśli tak, jak sobie z tym radziłeś?
Oczywiście, że były momenty lepsze i gorsze, przez tyle lat treningu, startów to nieuniknione. Z każdego dołka, górki, startu, treningu starałem się i nadal staram wyciągać wnioski, lekcję i iść (a raczej płynąć) do przodu mądrzejszy o doświadczenia. Myślę, że pod kątem kariery sportowej zmarnowałem dwa lata w młodzieżówce. Wtedy tak się sfiksowałem na trenowanie, że po prostu się zajeżdżałem, zatraciłem się w tym, aby każdy trening zrobić mocniej niż poprzedni. Efekt był taki, że w pewnym momencie robiłem takie wyczerpujące trening, że do dziś się zastanawiam, jak to było możliwe, kończyło się to tym samym, czyli przetrenowaniem. Z perspektywy czasu, gdy przemyślałem ten etap, wyciągnąłem wnioski i myślę, że była to bardzo, bardzo ważna lekcja, z której czerpię po dziś dzień.
Co spowodowało, że wiosła halowe stały się motywem przewodnim? Jeśli nie, to wyprowadź mnie z błędu, a może jest to korzystna symbioza z pływaniem klasycznym?
Wiosła halowe, ergometr wioślarski nie jest motywem przewodnim, lecz świetnym narzędziem treningowym (dla każdego!), na którym można też rywalizować. Bardzo lubię ten rodzaj treningu, symuluje ruch wioślarski, przez co jest bardzo efektywny, bo aktywuje prawie całe ciało. Jednocześnie jest wygodnie, bo ergometr mam w mieszkaniu, więc aby pójść na trening, muszę przejść z pokoju do pokoju. Ergometry są również dostępne na wielu siłowniach i będąc na wyjazdach, mogę trenować w niezaburzony sposób. Z pełnym przekonaniem wspomniałem wyżej, że ergometr wioślarski to świetny sposób na trening dla każdego. Staram się promować wiosłowanie na ergometrze jako wspaniały sposób na trening dla każdego niezależnie od wieku, kondycji itd., a aby ta teza była wiarygodna, samemu chcę wiosłować.
Czy brałeś udział w zawodach rangi mistrzowskiej (świata, Europy, Polski) na ergometrze wioślarskim, jeśli tak to z jakim efektem?
Na ergometrze wioślarskim startowałem na mistrzostwach świata, mistrzostwach Polski czy mniejszych zawodach w formie on-line. Na mistrzostwach świata startowałem 3 razy – 2020, 2023 i 2024. Mistrzostw Polski nie zliczę, pamiętam jedne, te z 2015 roku, gdy pierwszy raz pokonałem 2km w czasie poniżej 6 minut. Moje największe osiągnięcia to dwukrotnie brązowy medal w konkurencji Versa Challenge podczas Mistrzostw Świata 2023 i 2024.
Jak trafiłeś do Versa Challenge, skąd pomysł na udział w kwalifikacjach?
Pierwszy raz do Versa Challenge zgłosiłem się trochę przez przypadek, po prostu przewinął mi się jakiś post na Instagramie. Było to dosłownie kilka dni (3 lub 4) przed końcem czasu na kwalifikacje, a my z żoną byliśmy na zawodach w wioślarstwie morskim w Monaco. Na dzień przed pierwszym startem w Monaco, zrobiłem pierwszy sprawdzian kwalifikacyjny, drugi w poniedziałek po powrocie i tak rzutem na taśmę udało mi się zakwalifikować na te zawody. Jednocześnie pojawił się powód do wycieczki, bo zawody były w Toronto. W tym roku zawody były w czeskiej Pradze, więc chciałem wykorzystać sytuację, że zawody są „po sąsiedzku” i również wystartować. Na start w Versa Challenge zdecydowałem się z czystej ciekawości i chęci zmierzenia się z nowym wyzwaniem, lubię wyzwania. Testy, zawody na 2 km robię systematycznie, więc wiem czego się spodziewać. Na podstawie treningów doskonale wiem, jakie założenia przyjąć i na jakie mnie stać. W Versa Challenge jest pięć różnych wyścigów, za które dostajemy punkty w zależności od osiągniętego miejsca. Jest to niezwykle ciekawe i wymagające.
Jakie były wrażenia po starcie w 2023 i 2024 r.?
Wrażenia zawsze te same, nieważne – 2020, 2023 czy 2024, ludzie z całego świata, w różnym wieku, osoby z niepełnosprawnościami, zjeżdżają w jedno miejsce, aby móc rywalizować na ergometrach. To niesamowite obrazki jak widzisz osoby pokonujące swoje słabości, ustanawiające nowe rekordy czy po prostu świetnie się bawiące w wyścigach sztafetowych. Jest wiele kategorii wiekowych, więc polecam każdemu start w takich zawodach.
Która konkurencja Versa najbardziej utkwiła Ci w pamięci i dlaczego?
Najbardziej z tegorocznych zawodów zapadła mi w pamięć konkurencja – Elimination. Była to konkurencja, na którą szedłem z pozytywnym nastawieniem, bo wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany pod kątem wytrzymałościowym. Wyścig miał proste zasady, co 4 minuty odpada najwolniejsza osoba. Przed wyścigiem organizatorzy uczulali, na małe opóźnienie w systemie. Problem polegał na tym, że na ekranie zbiorczym dla wszystkich zawodników informacja o tym, że dany zawodnik przyśpieszył, pojawiała się z opóźnieniem. W jednej z rund płynąłem spokojnie na czołowej pozycji pewny i spokojny, że przejdę do kolejnej rundy. Niestety moi rywale, którzy walczyli ze sobą o to, aby nie zająć ostatniego miejsca zaczęli tak mocno finiszować, że chwilę przed minięciem 4 minut to ja znalazłem się na ostatniej pozycji. Było już za późno, aby odrobić straty, tym sposobem zakończyłem ten wyścig na 5 miejscu.
Jak oceniałeś swoje szanse przed Pragą ?
W ogóle się nad tym nie zastanawiałem, wiedziałem, że będzie się z kim ścigać, ale koniec końców to ja siedzę na swoim ergometrze i to ja jestem odpowiedzialny za to, jakie liczby się na nim pojawiają. Moim celem było to, aby każdy wyścig zrobić najlepiej jak potrafię, najlepiej jak tylko mogę.
Czy miałeś poczucie kontroli toczących się zawodów w Pradze, a może coś Cię zaskoczyło na tyle, że konieczna była zmiana taktyki?
Nic nie musiałem zmieniać, bo plan zawodów i rodzaje wyścigów poznaliśmy przed pierwszym wyścigiem, a taktyka na takich zawodach może być tylko jedna – zrobić jak najlepszy wynik w każdym wyścigu. W tego rodzaju zawodach, gdy masz pięć różnych wyścigów i każdy z nich wpływa na końcową klasyfikację, taktyka jest jedna nie można sobie pozwolić na kalkulowanie.
Jak oceniasz rangę zawodów, czemu ma to w Twoim odczuciu służyć, czy jest w ogóle potrzeba ich powołania do życia?
Z jednej strony uważam, że to dobry krok w celu promocji wioślarstwa i wiosłowania na ergometrze, sposób na uatrakcyjnienie oferty zawodów. Z drugiej zupełnie nie rozumiem polityki marketingowej/promocyjnej World Rowing, niezależnie czy to w kwestii wioślarstwa halowego, wioślarstwa klasycznego czy morskiego, która stawia wiele ograniczeń. Dlatego mam wątpliwości czy to przełoży się na wzrost zainteresowania naszym sportem.
Jakie masz plany na przyszłość? Pytam o te związane ze sportem rzecz jasna, ale te niesportowe też ciekawią.
Na ten moment celem jest rozwój naszego klubu, wspieranie i promocja aktywności fizycznej społeczeństwa między innymi przez wioślarstwo. Cel niesportowy mam zawsze jeden – aby moja rodzina była szczęśliwa.
Oczywiście nie może zabraknąć pytania związanego z osobą Twojej żony Agnieszki Kobus – Zawojskiej. Ostatnio ujrzała światło dzienne książka, mówiąca o Jej sportowych „demonach”. Jak się bronić i czy w ogóle istnieje według Twojej oceny „płaszcz ochronny” przed chorobą zwaną depresją?
Nie jestem ekspertem w dziedzinie psychologii, a właśnie to oni są w szczególności płaszczem ochronnym przed depresją. Dlatego, jeśli mamy wątpliwości, warto skierować swoje zmartwienia właśnie do nich. Drugą nogą może być wsparcie osób bliskich i rozmowa. Każda sytuacja jest inna, każdy człowiek jest inny, ale w moim odczuciu nawet mimo dobrych relacji i dużego wsparcia z otoczenia warto skorzystać z pomocy osoby wykształconej w danej kwestii. Cieszę się, że Agnieszka razem z Mateuszem Ligęzą napisała książkę „Mój wyścig z depresją”, mam nadzieję, że książka naświetli problemy, które mogą dotyczyć każdego z nas, nie tylko sportowców.
Funkcja psychologa sportowego, tak czy nie?
Zdecydowanie TAK, bez dwóch zdań.
Magazyn SKIFF dziękuje Panom za rozmowę. Zawsze zdajemy sobie sprawę z wagi tych relacji, bo punkt widzenia sportowców klasy mistrzowskiej ich wiedza może i wierzymy, jest ważnym elementem w kształtowaniu postrzegania dyscypliny przez zwykłego kibica, jak również w kształtowaniu procesów mentalnych młodego zawodnika. Jeszcze raz Maciek, Joel serdecznie dziękujemy, życząc dalszych sukcesów na wszystkich płaszczyznach życia.
Dodamy, że w kategorii kobiet złoty medal wywalczyła Elizabeth Gilmore (USA) broniąc tym samym tytuł z roku poprzedniego. Po szczegóły odsyłamy na strony – https://worldrowing.com/event/2024-world-rowing-indoor-championships-presented-by-concept-2
Magazyn SKIFF
Foto World Rowing