Po Igrzyskach wiatr ucichł kurz opadł a emocje zostały. Igrzyskach nie olimpiadzie, bo różnica jest znacząca. Największe święto sportowe na świecie, raz na cztery lata. To nie jest sklep z eleganckim ciuchem w centrum handlowym, który zauważasz, ale możesz ominąć. Kibic mentalnie bierze w tym udział. Jest to wydarzenie, które powinno zostawić piękne sportowe wrażenia na długo. Czy te Igrzyska takie zostawiły ? Czy piękne ? Chyba nie dla wszystkich. Igrzyska powiedzmy szczególnego show otwarcia czy sportowych kontrowersji. Święto sportu, które powinno byś wyjątkowym w każdym swoim obszarze. Gdzie sportowiec pracujący lata na obecność w tym miejscu i czasie ma być głównym gościem zdarzenia, a nie dodatkiem do iluzji autorów ceremonii otwarcia. Gdzie sportowiec ma prawo oczekiwać równych szans we współzawodnictwie. Mamy mieszane uczucia w tych kwestiach patrząc z niepokojem na to, co może wydarzyć się w kolejnych latach. Tyle w zakresie wrażeń społecznych. Najważniejsze, chociaż tamte również ważne są emocje sportowe. Kibicowi najbliższe sercu. Dla tych emocji siada i ogląda zmagania zawodników, skacząc po kanałach TV i „trawiąc” godziny reklam. W myślach i wyobraźni liczy medale, które nasi zdobędą, bo wszystkie media „pompują” balonik oczekiwań. Niestety każdego kolejnego dnia z balonika schodzi powietrze. Miało być tak pięknie. Mamy mniemanie, że może potęgą sportową nie jesteśmy no ale szczyty tabel są, powinny być nasze. Otóż nie są i nie muszą. Pokora zaś potrzebna jest zawsze. Możemy zaklinać rzeczywistość. Chować się za zdobyczą medalową, ale polski sport kondycję na tych zawodach w tej kwestii miał słabą. Poza wyjątkami na palcach jednej ręki licząc. Chociaż poza eliminacyjną wtopą paszportową do Paryża można powiedzieć, że wioślarstwo chyba  się obroniło. Wróciło słabe ale nie pobite.

Generalnie problem widać i słychać w wypowiedziach samych sportowców. Jedni narzekają, kolokwialnie mówiąc na brak pieniędzy. Inni na układy, układziki. Drudzy głośno nie powiedzą nic otwierają się dopiero w prywatnych rozmowach, że związek, sztab szkoleniowy, trenerzy itd. Takie to nasze podwórko sportowo narodowe jest. Smutne i bezsilne. Skostniałe strukturowo i mentalnie. Tak wygląda zdecydowana większość polskich związków sportowych. Najbliższe jednak jest nam nasze podwórko. Nie trzeba być znawcą dyscypliny, nie trzeba. Nie trzeba posiadać wiedzy, która pozwoli poruszać się w meandrach wioślarskiego świata na każdym poziomie. Wszystko to nie jest potrzebne, by mimo sukcesu medalowego czterech zdeterminowanych chłopaków pod opieką wybitnego trenera zauważyć pewne znaczące obniżenie lotów dyscypliny w obszarze olimpijskim. Oczywiście można tłumaczyć wszystko zmianą pokoleniową. Znamy jednak nacje liczebnie mniejsze, które z tym sobie radzą. Chcielibyśmy znać rzeczywiste przyczyny takiego stanu rzeczy. Mieć wiedzę, by nie snuć domysłów. Dalecy jesteśmy od oceny. Mówimy o odczuciach spowodowanych statystyczną rzeczywistością. Widzimy oczywiście programy nakierowane na rozwój dyscypliny. Są to programy, na efekty których jednak trzeba będzie poczekać. Zakładając oczywiście, że nastąpią. Właśnie zaczął się kolejny cykl olimpijski. Otwierają się kolejne drzwi. Rodzą następne szanse. Wykorzystamy dobrze ten czas ? Żywimy nadzieję, że tak.

Sierpniowe Mistrzostwa Świata Juniorów, Młodzieżowców i Seniorów. Będziemy wiedzieć gdzie jesteśmy na tle innych narodów,  jaki potencjał mamy, ale czy będziemy wiedzieć, dokąd zmierzamy? Wierzymy, że tak. Będziemy prosić PZTW o refleksje i plany na przyszłość.

SKIFF

foto AI